Lublin. Nie komponują się w krajobraz.
Lublin. Ogromna posesja, na niej piękny duży dom, ozdobny ogródek, za domem basen – słowem luksusowe warunki trzypokoleniowej rodziny, która niestety zapomniała zabezpieczyć swoim trzem psom ich podstawowych potrzeb. Jak można dbać o swój komfort życia, podczas, gdy pies rasy północnej tkwi cały dzień w pełnym słońcu, bez stałego dostępu do wody, z sierścią, która pozostała jeszcze po zimie? Po podaniu wody, pies natychmiast wypija pół dużego garnka.
Gęsta sierść czyni psy wrażliwymi na upały, w okresie linienia istnieje potrzeba częstszego wyczesywania martwego włosa. Zwierzęta potrzebują w upalne dni więcej wody niż przy neutralnych temperaturach, ale nade wszystko wymagają możliwości schronienia się w cieniu. Ustawienie budy w miejscu osłoniętym od działania niekorzystnych warunków atmosferycznych w postaci stałego nasłonecznienia, stanowiło dla właścicieli duży problem, wręcz niemożliwy do pokonania. Dla nas rozwiązanie było bardzo proste, ponieważ ogromna działka dawała możliwość ustawienia budy w miejscu nienasłonecznionym. W czym zatem tkwi problem? Otóż w tym, że pies nie komponuje się z luksusowym domem oraz basenem!
W kojcu obok suka, również bez dostępu do wody. Równie trudno było wytłumaczyć właścicielom psów, że wykonywanie szczepień przeciw wściekliźnie jest obowiązkowe, niezależnie od tego, czy psy przebywają stale na posesji, czy też mają możliwość wychodzenia poza nią. Nasze argumenty zostały uznane za „dziwne wymysły”. Potrzeba było długiej, wielokrotnie podejmowanej rozmowy, aby przekonać ich o konieczności poprawy warunków życia psów.
Poważniejszy problem rozpoczął się podczas próby sprawdzenia dobrostanu trzeciego zwierzęcia, przebywającego w znacznej odległości od domu, na terenie przylegającej do owej posesji działki. Trudności z ustaleniem faktycznego właściciela suczki, kłamstwa, zmienne wersje odpowiedzi na nasze pytania oraz zakaz wstępu na tę część posesji, na której przebywała suczka, spowodowały, że musieliśmy poprosić o pomoc policję. W czasie oczekiwania na przyjazd patrolu, właściciele psa podjęli próbę wyprowadzenia go poza teren posesji. Tylko dzięki stanowczej reakcji naszej wolontariuszki zaniechali tych zamiarów. Dzięki policji w końcu udaje się nam wejść na tę część posesji. Po dokładnym obejrzeniu miejsca i zwierzęcia, stwierdzamy skandaliczne warunki, w jakich przebywa pies dużej rasy. Brak obroży, bezpośrednio na szyi ciężki łańcuch. Ze szczególnym zainteresowaniem przyglądamy się niewielkiej zamrażarce, z wyrwaną dziurą w jednej ze ścian, pełniącej funkcję budy! Kolejnym mankamentem tej „budo-zamrażarki” jest bardzo mała powierzchnia w jej wnętrzu – 55 x 50 x 65 cm. Suczka po prostu nie mieści się w środku. Szukając schronienia wchodzi pod ustawione w pobliżu, oparte o stertę złomu palety, które właściciel nazywa „letnią budą”! Właściciel twierdzi, że suczka ma stały dostęp do wody jednak w zardzewiałym garnku znajduje się według naszej oceny jedynie deszczówka koloru rdzy! Na naszą uwagę, że picie takiej wody grozi zatruciem, otrzymujemy odpowiedź, że „skoro pije taką wodę kilka lat i żyje, to znaczy, że nie jest szkodliwa”. Pocieszającym jest fakt, że zwierzęta nie wykazują objawów chorobowych i nie są wychudzone, pozostaje jedynie kwestia zapewnienia im prawidłowych warunków bytowych. Właściciele jednak kategorycznie odmawiają współpracy zatem na miejsce zostaje wezwana ekipa dochodzeniowo-śledcza. I nagle po trzech godzinach bezowocnego dialogu znajduje się zgrzebło do wyczesania psa, poprzewracane miski zostają dziarsko umocowane do ogrodzenia i następuje stanowcza deklaracja zakupu prawdziwej budy dla psa. Jednym słowem dochodzimy do kompromisu – pod groźbą wszczęcia procedur karnych nagle właściciel przyjmuje nasze zalecenia i zobowiązuje się do poprawy warunków bytowych zwierząt w przeciągu zaledwie kilku dni. Pomimo to najprostsze czynności są odkładane na później. Prosimy o natychmiastową wymianę naczynia na wodę i nalanie świeżej – właściciel odpowiada, że otrzymał kilka dni na zastosowanie się do zaleceń, więc wody nie wymieni! W trosce o dobro zwierząt jesteśmy nieugięci wobec takich argumentów i po chwili suczka nareszcie otrzymuje wiadro czystej wody. Martwimy się również faktem, że opisany sposób traktowania zwierząt na co dzień oraz naszą interwencję obserwowała siedmioletnia dziewczynka. Czy spotka na swej drodze ludzi, którzy nauczą ją właściwej opieki nad zwierzętami, czy też w przyszłości odwzoruje zachowanie rodziców i dziadków, dbając tylko o własne dobro?