Zrywamy łańcuchy
Kolejny interwencyjny dzień, kilka pozytywnych zaskoczeń w trakcie sprawdzania wykonania pozostawionych zaleceń co do poprawy dobrostanu zwierząt oraz nowe dramaty. Codziennie dostajemy “wiadro zimnej wody na głowę”. Szczególnie na wsiach jeden donosi na drugiego, dla nas to lepiej, dla zwierząt też ponieważ niektórym zdołamy pomóc. W niektórych domostwach gospodarze obiecują poprawę w innych należy poważnie martwić się o zwierzęta ale i … własne bezpieczeństwo.
Miało być szybko i treściwie – propozycja sterylizacji na koszt Fundacji a okazało się,że nasze pokaźne grono kilkudziesięciu podopiecznych zasiliły kolejne trzy psy. Co zrobić zostawić? Po co? Na śmierć?
Zagracona posesja u ludzi nadużywających alkoholu i trzy psy na łańcuchach, przykute na zawsze od szczeniaka do kresu sił. Po co? Bo pilnują. Pytanie tylko co? Śpiącego mężczyznę otumanionego alkoholem? Śmieci? Tego nie wiemy. Długie negocjacje i robi się niebezpiecznie. Na miejsce przyjeżdża wezwana przez nas policja, próbują pomóc, negocjować jednak bezskutecznie. Dołącza pracownik gminy i dalej ten sam scenariusz “nie oddam bo nie, bo karmiłam”. Starsza kobieta nie kryje co działo się ze szczeniętami ” topili”. Mieszkańcy tego domu nie wiedza ile psy mają lat, kiedy rodziły i że suka jest ciężarna “Pani a co mnie to obchodzi”. Przecież to tylko alarm. Jest gorąco niemal rozpływamy się, psy razem z nami, nie mają wody, krótkie łańcuchy utrudniają ruch. Szyje całe różowe, widoczne są rany i wyłysienia na ciele taka przypadłość psa łańcuchowego. Pies przecież. nie czuje nie cierpi. Kilka telefonów, szybka organizacja i mimo oporów trzy życia zostają uratowane.Tylko co dalej? Nie mamy gdzie i za co przyjmować kolejnych podopiecznych. Apelujemy o domy stałe, tymczasowe, karmę i wsparcie finansowe.